Roślina ta najprawdopodobniej pochodzi z Syrii, ale w całym basenie Morza Śródziemnego czuje się jak w domu. Już starożytni Rzymianie wykorzystywali ją przy produkcji perfum, w kąpieli, w kuchni oraz jako lekarstwo na kaszel i chrypkę. Jej łacińska nazwa (Lavandula officinalis) pochodzi od słowa lavare – kąpać się, obmywać…
Lawendę znali ale też antyczni Grecy. Poświęcili oni tę roślinę Hekate, bogini jasnego księżyca, mrocznych mocy, dróg i skrzyżowań. Rościły sobie do niej również prawa: jej córka Medea oraz znana czarownica Kirke. W średniowieczu była uważana za „roślinę Matki Boskiej”. Jej moc miała odpędzać nieczyste myśli, a jej ciężka woń była bronią przeciw demonom. Ludowa fantazja była bogata i nie przejmowała się logiką. Lawenda miała co prawda chronić czystość łoża małżeńskiego, ale równocześnie – usidlać kochanków. Lawendę lubili angielscy chłopi, nosili ją pod czapką, aby odpędzała bóle głowy. A w trakcie wielu różnych wojennych konfliktów alkoholowa nalewka z lawendą służyła medykom do przemywania ran.
Lawenda się przedstawia
Jest to niezbyt wielki, najczęściej półmetrowy krzew, który może robić wrażenie, że uwielbia suche miejsca, a wody nie potrzebuje w ogóle. Ale to nieprawda. Roślina ma bardzo dobrze rozwinięte korzenie, potrafiące sięgać bardzo głęboko i wykorzystać każdą znalezioną kroplę. Starsze kanciaste łodygi są zdrewniałe. Jej mechate listki, na wierzchu szare albo srebrne, w połączeniu z niebieskimi, fioletowymi, różowymi, czy białymi kwiatami, tworzą niezbyt konkretną formę, podobną do szałwii. Lawenda kwitnie falami od czerwca do września. A jej zapachu nie można zapomnieć. Najbardziej wyraźny jest w pełnym słońcu około południa. Pszczoły uwielbiają woń lawendy, dzięki której ich miód jest ostrzejszy i bardziej aromatyczny.
Uprawa
Jeśli mamy szczęście, a mrozy nie są zbyt długie i mocne, możemy nasz krzak podziwiać nawet dziesięć lat. Wszystko zależy od gatunku. Na przykład taka lawenda francuska zimy północnych krajów nie cierpi i można ją u nas podziwiać tylko na skalnikach, jako jednoroczną roślinę rosnącą latem. Nasiona lawendy kiełkują w ciemności przy dwudziestu stopniach; trwa to około dwóch tygodni. Sadzonki sadzimy mniej więcej pół metra od siebie do gleby pozbawionej chwastów. Jeśli mamy jakiś starszy krzew, możemy go podzielić. Sadzonkowanie robimy od połowy maja. Glebę wzbogacamy kompostem albo saletrą. W pierwszym roku roślinę zostawiamy w spokoju, i tak by nasz plon byłby znikomy. Starsze krzewy po zbiorach przycinamy o jedną trzecią. Lawendy nigdy nie przycinamy przed zimą, albo na samym początku wiosny. Na zimę najlepiej ją zabezpieczyć i przykryć.
Zbiór lawendy to nauka
Pędy nadające się do zbioru mają od jednej trzeciej do połowy kwiatostanu. Jeśli chcemy zbierać sam kwiat, ściągamy go z łodygi na początku pełnego kwitnienia lub go obcinamy tak, aby nie uszkodzić zdrewniałej łodygi. Zawsze zostawiamy jej tyle, aby roślina mogła się zregenerować i odrosnąć. Co trzy lata lawendę na wiosnę obcinamy solidniej, ale nie całą. Mniejsze pęki suszymy powieszone poza bezpośrednim zasięgiem promieni słonecznych. W idealnym przypadku z 10 metrów kwadratowych uprawy powinniśmy otrzymać 2 kilogramy suszonej natki lub pół kilogramów kwiatów.
Apteka domowa
Lawenda posiada cenne olejki eteryczne (Oleum levandulae). Aż trzy procent olejku znajduje się w kwiatach; niewielką ilość zawierają też liście i nie zdrewniałe części łodyg. Ponadto lawenda zawiera około piętnastu procent taniny i żywicy. Ogranicza rozmnażanie bakterii, chroni żołądek przed skurczami, zmniejsza wzdęcia oraz zabezpiecza przed rozwolnieniem. Lekko obniża ciśnienie, stymuluje nerwy oraz wspiera miejscowe dokrwienie. Z tego powodu się wykorzystuje jej napar albo różne tynktury na przykład przeciwko dnie. Pomaga również zwalczać łupież, ale to już raczej kwestia kosmetyki.
Nie rozczaruje w kuchni
Liście lawendy można wykorzystać w gotowaniu i pieczeniu. Odrobinę, najlepiej świeżej, dodajemy do mięs i tłustszych ryb, do zup, grzybów oraz sałatek. Dobrze smakuje w kombinacji z rozmarynem, bazylią i cebulą. Jest składnikiem ziół prowansalskich. Ale uwaga: należy do tych specyficznych przypraw, których smak nie każdemu pasuje. Lubią ją kucharze francuscy i włoscy, dla nich olejek lawendowy czy masło to niezastąpiony skarb. Jej zapach podpowiada, że ją lubią też cukiernicy, dodający ją do ciast, pierników oraz napojów. Je się również kandyzowane kwiaty lawendy.
I jeszcze odrobina magii
Pomiędzy apteką i perfumerią działają aromaterapeuci ze swoimi esencjami i olejkami. Wyciąg z lawendy pomaga na nerwy, dlatego że leczy smutek i depresje. Ciężarnym kobietom zapach pomaga zasnąć. Lawenda to prekursor wody kolońskiej, a od stuleci jest składnikiem perfum i mydeł. Używa się jej w kąpielach kosmetycznych. Wypełnia się nią poduszeczki zapachowe i wkłada się między pościel jako środek przeciw molom. Mole jej nie lubią i odlatują w inne, „nie lawendowe” miejsce. Magowie twierdzą że „odejmuje szaleństwo”. Przy intensywnym wdychaniu można ponoć zobaczyć strachy i duchy, które normalnie są niewidoczne.
Ogród za oknem
Lawendę można uprawiać nie tylko na działkach. Bardzo dobrze rośnie też na balkonie, czy w skrzynce na parapecie za oknem. Może rosnąć w towarzystwie szałwii, tymianku, czy macierzanki. Z tymi roślinami dzieli miłość do pełnego słońca. Poza tym wszystkie całkiem dobrze znoszą suchą glebę. Na zagonach może być uzupełniana różami. Za oknem wymaga substratu ogrodniczego zmieszanego z piaskiem albo drobnym żwirem. Nie zapominamy też o drenażu, południowej ekspozycji i zimowaniu w jasnym miejscu w temperaturze 10-12 stopni z niewielką ilością wody.
Tekst i foto Hobbybezgranic, tłumaczenie Fan